czwartek, 29 września 2016

Pielęgnować to, co ważne.

Kochani, 

ogarniam rzeczywistość nieprzerwanie od wielu lat. Stwarzam nasze wspólne życie. Planuję, realizuję, pilnuję, opłacam, zawożę, przywożę, zabawiam, karmię, opieram itd. Wiadomo. Ciągle mam wyrzuty sumienia, że mogłabym lepiej, więcej, bardziej, ale takie chcenie "magis" jest wpisane w moją naturę. To moje zadanie na całe życie.

Uwielbiam dbać o naszą rodzinną codzienność. Nie jest idealnie (idealne życie nie istnieje), nie ma co weekend domowego ciasta (a musi być?) a ilość rzeczy do zrobienia w domu nie maleje (to normalne). Ja po prostu robię swoje, nie zniechęcam się, nie poddaję. Constans. Od czynności wykonanej do tej, którą należy wykonać.

Od czasu do czasu pojawia się taki moment, w którym stwierdzam: "Sylwio, niby wszystko jest w porządku a nie jest w porządku". Moi przyjaciele wiedzą o czym teraz mówię. Rzeczywistość ta sama a zaczyna mnie coś uwierać. Nienazwane COŚ.

Co pomaga w takich momentach? Co warto zrobić?
 
Osobisty rachunek sumienia, którego tematem przewodnim będzie odpowiedź na pytanie: czy spełniamy się we wszystkich naszych życiowych sferach? To zadanie można zrobić na tzw. "odwal się". Przemyśleć sprawę. Odnaleźć powód naszego gorszego samopoczucia i zapomnieć o wszystkim. Jeśli chcesz być odpowiedzialny za swoje życie, poświęć jedną kartkę, swój czas raz ulubiony długopis na zrobienie koła życia. Możecie dodać swoje pola w tym kole, np. finanse, sytuacja zawodowa, emocje itp. Oto mój wzór koła życia.




Wypełnij koło. Zaznacz na ile jesteś spełniony w poszczególnych sferach, ile jeszcze jest do zrobienia. Im bardziej wypełniona część, tym mniej pracy przed Tobą w tym obszarze.

Oto przykładowo wypełnione koło:

Po rzetelnym uzupełnieniu koła, będziecie wiedzieć, które obszary waszego życia są zaniedbywane. Żeby osiągnąć wewnętrzną równowagę, dążymy do wyrównania poziomów w kole. Kierujemy się do strony zewnętrznej :).
Tylko tyle i aż tyle.

 Przeanalizowanie mojego życia doprowadziło mnie do wniosku, że zaniedbałam m.in. relację z moją Siostrą. W pewnym momencie zrobiła się ona jednostronna. Ja byłam stroną bierną, niestety. Dzieli nas mnóstwo kilometrów, ale nie powinny być one przeszkodą w podtrzymywaniu tej potrzebnej więzi. Moja Siostra latała, przyjeżdżała do mnie, do nas a ja, hmmm, ja nie. I co? 

Siostro, czas zadbać o Ciebie, mój życiowy Skarbie. Jutro, o szóstej rano wyruszę na lotnisko. Sukcesem będzie odnalezienie się na parkingu. Mój Mąż uważa, że znalezienie właściwego miejsca na samochód zajmie mi więcej czasu niż sam lot, no ale, witaj przygodo. Kto mnie zna, wie doskonale, że mój Mąż wcale nie przesadza. Nieważne. Ważne, że od południa będziemy razem. Ważne, że spędzę czas z Tobą, Twoimi dziećmi. 

Moje dzieci zostaną z domu. Sprawa nie jest łatwa, już teraz za nimi tęsknię :).

Z Drugorodnym nie rozstaję się na dłużej, niż na kilka godzin. On nie zaznał kilkudniowej nieobecności Mamy. Z Pierworodnym kilka razy (słownie: trzy razy) rozstawałam się na kilka dni: weekendowy wypad z Mężem w góry,  przymusowy pobyt w szpitalu związany z urodzeniem Drugorodnego oraz dwa tygodnie wycięte z życia podczas pobytu z Drugorodnym we wrocławskiej Klinice.

Przyświeca mi jednak zadbanie o jedną z najważniejszych osób w moim życiu, o moją Siostrę. Inne sfery mojego życia poradzą sobie przez chwilę beze mnie. Być może nawet zatęsknią.

                                                                                               Matka Ogarniaczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz