poniedziałek, 30 maja 2016

O tym, co DAJE macierzyństwo

Moment, w którym zostajesz Mamą/Tatą, zmienia Twoje życie o 180°.
Możesz żyć tak, jak do tej pory, do tego MOMENTU, ale nic nie będzie tak jak kiedyś.
Już zawsze będziesz odpowiedzialny za kogoś, ZAWSZE.

O minusach macierzyństwa pisać nie będę, bo powszechnie wiadomo, że bobasiki są mniamnuśne, mają małe stópki i rączki, śpią od rana do rana, mało płaczą i produkują słodkie pierdzioszki.
Starsze dzieci komunikują swoje potrzeby, rzadko upadają, jeszcze rzadziej płaczą, chcą bawić się same, pomagają rodzicom i nie trzeba im sto razy powtarzać tego samego. O minusach nie może być mowy ;).

Moim Dzieciom zawdzięczam wiele. Co dokładnie?

1) Dodatkowe święto.
Jestem Mamą, więc świętuję 26 maja i od mojego pierwszego Dnia Mamy jest mi przyjemnie i muzycznie, bo dostaję tego dnia płyty. Pisząc te słowa zorientowałam się, że powinnam dostać dwie płyty, bo mam dwójkę dzieci. Halo, Mężu, wysłanniku naszych dzieci, składam zażalenie. Dwie płyty chcę, nie jedną! Ejże!

2) Ogrom cierpliwości.
Ja cierpliwa byłam zawsze, w stosunku do ludzi zawsze. W obliczu zmagań ze złośliwością rzeczy martwych, nie mam tej zdolności. Dzieci skutecznie trenują mnie w tej cnocie. Codziennie.

3) Przeświadczenie, że błahostki nie mają znaczenia.
Dzieci doskonale wyznaczają priorytety. Jeśli weźmiesz sobie tą lekcję do serca, uświadomisz sobie, że nie ma sensu narzekać na pogodę, brak marchewki w warzywniaku czy zmęczenie... Tak, nawet na zmęczenie w pewnym momencie swojej macierzyńskiej drogi przestaniesz narzekać. Ono jest i będzie. Naucz się je oswajać i sprawiać sobie codzienne, drobne przyjemności. I nie miej wyrzutów sumienia, kiedy wieczorem, zamiast zaczytywać się w ulubionym książkach, zaryjesz śpiącym nosem w kanapę.

4) Mnóstwo odwagi.
Mam wrażenie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Z płaczącym z głodu Drugorodnym, wywalczyłam miejsce postojowe we wrocławskiej przestrzeni. Pojechaliśmy na wizytę kontrolną do lekarza. Brak parkingu przy Instytucie, brak możliwości zaparkowania i dziecko, karmione piersią, płaczące w foteliku obok. Aaaa. Kręcę się, kręcę, szukam miejsca. Przede mną jedzie, również szukający kierowca. W oddali zwalnia się jedno miejsce. Kierowca jadący przede mną, wjeżdża w miejsce. Hamuję. Zostawiam auto na awaryjnych. Pukam w szybę, tłumaczę, że ja bardziej potrzebuję tego miejsca. Pan starszy daje się przekonać. Wyjeżdża. Wjeżdżam ja. Karmię Drugorodnego.

Potrzeba dziecka została zaspokojona. Moje uszy ocalały.

5) Aż chce się chcieć.
Męczący dzień, padasz na twarz a Twoje dziecko chce iść na plac zabaw. Co robisz? Idziesz!
Nie myślisz o negatywnych skutkach, przyciągasz dobre konsekwencje. Padasz w innym momencie dnia? Zaparzasz przepyszną kawę, resetujesz się szybko i do dzieła. Nie szukasz przyczyn obiektywnych, jesteś zwarta i gotowa do działania.

6) Multizadaniowość fragmentaryczna.
Dwójka małych szkrabów pałęta się w kuchni. Najczęściej przebywają tam, gdzie Ty, bo jakże mogłoby być inaczej. Robisz obiad i słyszysz: "Łeeee", "Mamo, bo on mi zabiera samochód". Przerywasz obieranie marchewki. Rozstrzygasz spór. Za 2 min"Łeeee, to moja". Negocjujesz warunku ugody. Wyczuwasz nieprzyjemną woń. No tak, zmiana pieluchy. Jeszcze tylko usłyszysz 5 razy: "Mam ja chcę piciu" i obiad będzie gotowy.

7) Rodzina jest najważniejsza.
Ten powtarzany frazes zaczyna mieć znaczenie kiedy zakładasz rodzinę. Widzisz potęgę drzemiącą we wspólnych posiłkach. Widzisz owoce po wielokrotnych rozmowach z dziećmi. Widzisz jak to, co pielęgnujesz rośnie, rozkwita, zmienia się i jest NAJWAŻNIEJSZE.

                                                                                                 Matka Ogarniaczka


środa, 11 maja 2016

O tym, w jaki sposób macierzyństwo weryfikuje znajomości

Jest kilka znaczących momentów w naszym życiu, które doskonale poddają próbie nasze znajomości, koleżeństwa, przyjaźnie. Wszelkie zmiany szkół, czas studiów, czas po studiach, czas małżeński, rodzicielstwo. Wchodząc w nowe środowiska, zabieramy ze sobą nasze znajomości lub otwieramy się na nowe tak bardzo, że zapominamy o starym.

Wszelkie wygaszenie znajomości, do czasu rozpoczęcia mojej przygody z macierzyństwem, następowało w sposób naturalny. Skończyła się szkoła średnia, urwał się kontakt z przyjaźniami licealnymi. Pojawiło się nowe i moje pogodzenia się z tym. Nowe było potrzebne w tamtym czasie. Naturalna kolej rzeczy. 

Czas macierzyństwa jest tak odmienny od wszystkich innych etapów życia... Mówią, że pojawienie się dziecka zmienia wszystko w Twoim życiu. Inni powiadają, że nic nie zmienia, bo dziecko, to tylko dziecko i możesz żyć tak, jak do tej pory. Podróżować przecież z dzieckiem można, mleko modyfikowane dawać od pierwszych godzin życia, Mąż/Partner/Ojciec dziecka może pomagać w opiece, nawet tej nocnej, no po prostu, żyjesz sobie normalnie, tak jak do tej pory a dziecko jest załącznikiem do Twojego życia. Czasami otworzysz ten załącznik i tak jest dobrze. 

Nie potrafię traktować moich dzieci jako załącznika. Ostatnio usłyszałam kilka wypowiedzi w stylu: "Państwo dużo czasu poświęcają swoim dzieciom, to widać po nich". Nie wiem czy można robić inaczej, nie wiem jak. Dzieci są w centrum mojego życia. To nie jest mój wybór. To kwestia mojego charakteru. 

Kiedy zostałam po raz pierwszy Mamą (a raczej: kiedy zaczęłam uczyć się bycia Mamą), w moim życiu zdarzyła się rewolucja. Na wielu płaszczyznach. Od tamtej pory, nic nie jest identyczne i wrócić do poprzedniej mnie nie mam zamiaru. Po dokonaniu bilansu zysków i strat stwierdzam, że macierzyństwo więcej daje niż zabiera. 

Co zabiera?

Zabiera zbędne znajomości. 

Zbędne. To brzmi dość radykalnie, ale jest prawdziwe.

Od ponad trzech lat jestem Mamą. Przeszłam przez różne etapy, momenty w relacjach z innymi. Na początku mojej macierzyńskiej drogi byłam tak zaabsorbowana dzidziusiowaniem, że nie myślałam o moich znajomych, koleżankach, przyjaźniach. Po dłuższej chwili, pojawiła się potrzeba kontaktu z ludźmi. Odwiedziny Mamy i małego Krzysia  przeszły falą. Następnie przyszedł czas ciszy. Kontakty od czasu do czasu. Nowe znajomości. Inspirujące rozmowy z Mamami. Otwarcie na nowe. Dobroczas. 

Po pewnym czasie zaczęłam wychodzić z inicjatywą, poszerzać swoją strefę komfortu i (uwaga, uwaga) wychodzić z domu. Szaleństwo. Zaczęłam proponować spotkania. Okazało się, że to pięknie weryfikuje znajomość. 

Oto kilka przykładów z życia Matki Ogarniaczki.

Macie pojęcie, że będąc osobą, która ma czas na bycie poza domem tylko i wyłącznie w weekendy, usłyszałam pewnego dnia odpowiedź: "W weekendy raczej nie mam czasu, bo odpoczywam". WTF?

 Zrozumiałam, że dla niektórych spotkanie ze mną może być przykrym obowiązkiem, niemiłym doświadczeniem, czymś, co nie zasługuje na miano "odpoczynku". Prawda jest zawsze lepsza niż jej brak. To było przykre doświadczenie, ale wyciągnęłam z niego lekcję i już nie pukam do tamtych drzwi.

 Kiedy jesteś na urlopie macierzyńskim, z dala od środowiska zawodowego, wypadasz z obiegu. Kiedy proponujesz spotkanie i jedyną reakcję jest brak reakcji, to już wiesz na czym stoisz. Co zrobić? Zaakceptować taki stan rzeczy. Otworzyć się na nowe, robić swoje i czekać. Nowe nadchodzi, zawsze!

Kiedy słyszysz od przyjaciela, że się z Tobą nie kontaktuje, bo boi się, że waszą rozmowę przerwą Twoje dzieci. WTF? Już wiesz, że coś się dzieje. To pokazuje, że przyjaciel nie do końca akceptuje nowy etap w Twoim życiu. 

Nie mówcie Mamom, że się nie odzywacie, bo nie chcecie im przeszkadzać. Przeszkadzać w czym? W przypominaniu, że poza domem, dzieckiem, istnieje świat? A może w tym, że poza byciem Mamą  jest także koleżanką, przyjaciółką, znajomą? Wyrywajcie Mamy z ich środowisk domowych. Nie zostawiajcie ich na pastwę dzieci. OK?

A wy Mamy, spokojnie weryfikujcie, nie obrażajcie się na rzeczywistość, tylko uczcie się, wyciągajcie wnioski i kierujcie Wasze myśli, chęci w stronę osób, które na to zasługują. Zawsze mierzcie wyżej. Dla siebie, dla Waszych dzieci.


                                                                                                       Matka Ogarniaczka