wtorek, 29 listopada 2016

O tym, że macierzyństwo (rodzicielstwo) jest nauką radzenia sobie z emocjami

Stając się rodzicem masz długą drogę do przebycia. Nie wiesz dokładnie jakie przeszkody i radości napotkasz. Nikt Cię nie przygotuje na to, co będzie się działo po urodzeniu dziecka. 

W szkole rodzenia uśmiechnięte panie będą opowiadały o fazach porodu, będą tłumaczyć jak ubrać niemowlaka, na co zwrócić uwagę podczas codziennej pielęgnacji.
Nikt nie powie: 
Kobieto, może nadejść taki moment, że nie ogarniesz codzienności wszystkimi zmysłami - pozwól sobie na to, pozwól sobie na niemoc.
Kobieto, przed Tobą chwile, które sprawią, że będziesz miała ochotę uciec ze swojego domu - kontroluj emocje, nazywaj je, znajdź w tej nowej codzienności, miejsce dla siebie, na swoje potrzeby.
Kobieto, jeśli tylko chcesz karmić piersią zaopatrz się w kilkanaście książek, kilka dobrych filmów, naładuj akumulatory cierpliwością i bądź z dzieckiem. Olej sprzątanie, zleć komuś robienie zakupów. Bądź z dzieckiem, dla dziecka, odpoczywaj i bądź pewna, że ten etap kiedyś minie. A teraz, nie powinno być nic ważniejszego niż Twoja regeneracja, dobre samopoczucie i to maleństwo, które uczy się żyć. 
Kobieto, nie bój się odzywać do przyjaciół. Może i nie będziesz miała o czym opowiadać, bo będziesz tak szaleńczo obolała fizycznie i psychicznie, ale z chęcią posłuchasz, co się dzieje w tym innym, "lepszym" świecie.

Od nikogo nie dostałam takich rad. Ja nie prosiłam o pomoc. 

Na początku naszej rodzicielskiej drogi uczymy się, że ten mały człowiek ma swoje potrzeby, które niejednokrotnie będą ważniejsze od naszych potrzeb. Tak jest. Z tym trzeba się pogodzić i już. Z czasem przychodzą inne refleksje. Oto jedna z nich.

 W tym momencie macierzyństwo odbieram jako naukę radzenia sobie z emocjami, z emocjami dzieci i swoimi. To jest najważniejsze i najtrudniejsze zadanie. Jestem bardzo emocjonalna, empatyczna, ale wiele mam do zrobienia w tej materii. Dzieci każdego dnia pokazują mi jaką mam mikroskopijną cierpliwość (mierząc względem potrzeb), jak wielką pracę muszę wykonać na tym podłożu. Każdego dnia, systematycznie, konsekwentnie uczę się cierpliwości. Czasami oblewam egzamin na starcie, ale nie poddaję się. Obserwuję siebie, wyciągam wnioski i wcielam je w życie. Bycie Mamą pokazuje mi jak daleko mi do świętości, jak wiele pracy mam przed sobą, w sobie. Być obok emocji dzieci, nie wchodzić w nie, iść wytyczoną ścieżką, z pewnością, że jest tą najlepszą. Być dla nich, z nimi, nie obok nich. Nauczyć jak radzić sobie z emocjami, nie tłumić ich, wyrażać, nazywać. Nauczyć tego dzieci. Nie dawać się wplątać w ich emocjonalną zawieruchę, ale być obok. 

                                                                                      Można? Wierzę, że można. 
                                                                                                  Próbuję.

                                                                                                Matka Ogarniaczka





poniedziałek, 14 listopada 2016

O tym, że trzeba sobie pozwolić na niemoc

Chowam w kieszeń słowo "magis" (więcej).
Ostatnio nie stać mnie na nic więcej jak zasypianie wtedy, kiedy dzieci zasypiają.
I to jest mój ulubiony moment w ciągu dnia. Moment zasypiania.
Gorzej, kiedy budzę się i dowiaduję się przy pomocy komórki, że już po godz. 22giej, ale... już nawet nie panikuję. Cieszę się, że jest noc i mogę spać dalej. Nie mam wyrzutów sumienia.
Pozwalam sobie na to, żeby wypocząć, zregenerować siły. Tego właśnie potrzebuję.

Po kilku wieczorach słuchania organizmu, braku gonitwy, zauważam poprawę. Nie jestem tak zmęczona. Eureka! Sen jest potrzebny, okazało się po latach.

                                                                                                            Matka Ogarniaczka