poniedziałek, 10 października 2016

O tym, dlaczego nie znajdziecie tutaj zdjęć moich dzieci

Niemalże wszystkie blogi obfitują w zdjęcia. Jestem wierną czytaczką/oglądaczką kilku z nich. Po takiej fototerapii (instagramowej lub blogowej), przy lekkim spadku formy, życie jest przyjemniejsze/łatwiejsze. Okazuje się nagle, że gdzieś na odległym końcu Polski, żyje kobieta z podobnymi przemyśleniami do moich, ogarnia podobną rzeczywistość, przechodzi podobną drogę i wystarczy tylko taka świadomość, żeby nabrać dystansu do swojej codzienności. Obraz mówi czasami więcej niż kilka słów.

Ja nie będę nikomu fundować takiej terapii, takiej znajomości mnie oraz moich najbliższych. 

Why? Because!


Powód nr 1 
KTO MA WIEDZIEĆ I WIDZIEĆ, TEN WIE I WIDZI

Kto jest żywo zainteresowany losem moich najbliższych - ten wie. Kto jest bierny, nie pyta, nie słucha - nie wie :). Kto  chciałby się dowiedzieć, odwiedza nas. Kto nie odwiedza, ten dzwoni i pyta. Kto chce, ten otrzymuje zdjęcia drogą mailową. Dla innych pozostaje jedynie sylwetka moich Szkrabów - bez pokazywania ich twarzy.

Powód nr 2 
ZDJĘCIA MOICH DZIECI NIE NALEŻĄ TYLKO DO MNIE

Być może mój tok rozumowania jest na poziomie kiełkującym, ale zdjęcia, które robię moim dzieciom,  należą także do nich. Pozwolę im samodzielnie zadecydować czy zdjęcie zrobione w piaskownicy, w pieluszce, w basenie lub w ICH pokoju, ujrzy światło dzienne, czy będziemy je przeglądać w małym, rodzinnym gronie. Zachowujemy dużo intymności naszego życia rodzinnego i to lubię. 

Powód nr 3 
TO, CO UMIEŚCISZ W SIECI, NA ZAWSZE W NIEJ ZOSTANIE

Tak jak napisałam powyżej. I nigdy nie wiesz kto zapisał to zdjęcie i na czyim dysku będzie przechowywane. Chcę, żeby zdjęcia moich dzieci były w zasięgu ukochanych osób. Kropka.

                                                                                                       Matka Ogarniaczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz