środa, 24 lutego 2016

Mamo, bądź sprytna.

Umówiłam się z Wami, że dzisiaj podam kilka patentów, które pomagają mi w ogarnianiu rzeczywistości i powodują, że mniej się stresuję.

Lecimy.



TRIKI JEDZENIOWE

ŚNIADANIE/OBIAD/PODWIECZOREK/KOLACJA

Wyprzedzaj fakty. Nie pozwól, żeby wygłodniałe pacholę wołało: "AM, AM, AM, AM" i zamieniło wołanie w płacz.

Istnieje też opcja dziecka mówiącego: "Mamo, jestem głodny  " powtarzane raz za razem, wwiercające się w mózg jak boschowskie wiertło. Ludu, chroń nas przed tym zjawiskiem.

Co zrobić z głodem dzieci? Zaskoczyć sprytem i oswoić.


Nadchodzi czas śniadania, robisz z wyprzeniem kanapeczki, talerzyk owijasz woreczkiem, folijką albo przykrywasz drugim talerzem i czekasz. Radośnie, bez spinki. Bawisz się z dzieckiem lub malujesz rzęsy. Kiedy usłyszysz pierwszy sygnał świadczący o pojawieniu się głodu, działasz. Patatajasz do kuchni i nie musisz nerwowo robić śniadania, bo ono jest już gotowe.

Proste? Bardzo! Skuteczne? Szalenie.

Ciasto naleśnikowe na odmienne śniadania/kolacje, można zrobić wcześniej i włożyć do lodówki. Ta zasada tyczy się innych potraw.

PRZEGRYZAJKI/PRZEKĄSKI/CHRUPASKI

Pamiętaj, że ZAWSZE musisz mieć w zasięgu swojej ręki (lub w zasięgu swojej ręki i kilku kroków do kuchni) jakąś przegryzkę. W najmniej przewidywalnym momencie, bo najbardziej obfitym obiedzie, możesz usłyszeć, że dziecko jest głodne lub... chce coś przekąsić. To może zdarzyć si wszędzie, na spacerze, po spacerze, przed spacerem, słowem: zawsze. W domu mam przygotowane opcje owocowe, opcje chrupaskowe i opcje słodyczowe. A kiedy wychodzę ze szkrabami, jakieś jedzonko w torebce też zabieram. To podstawa.


PICIE

czyt. PRZEGRYZAJKI/PRZEKĄSKI/CHRUPASKI i zamień jedzonko na picionko



TRIKI ZABAWOWE

Jeśli wszystkie samochody (opcja synkowa) zostały już wyjeżdżone a wszystkie lalki (opcja córkowa) wyczesane i przebrane, to proponuję mieć schowane COŚ, co zainteresuje naszego milusińskiego na co najmniej jedną chwilę. Co to może być?

Nowe (n-te) opakowanie ciastoliny, paczkę mega turbo świetnych kredek, naklejki, kolorowanki, zgadywanki lub zestaw Pana Robótki. Coś, co przerwie nudę i  sprawi, że nasz Maluch będzie z radością (byle nie zbyt głośną) bawił się. Wiadomo, że dziecko znudzone, to dziecko marudzące.

PLANUJ, PLANUJ, PLANUJ

 Zżyj się z planowaniem do takiego stopnia, że Twój kalendarz, notatnik, IPhone przyrośnie Ci do dłoni.

Uwielbiam planować i realizować. Planowanie ułatwia życie w 90%.

Co planuję?

Dwa przykłady.

Planuję jadłospis dla rodziny na tydzień. Podczas weekendu odwiedzam jeden wielki sklep, robię ogromne zakupy na cały tydzień. Wiadomo, że owocki i pieczywo dokupuję na bieżąco. Nie muszę natomiast myśleć o braku mleka, kaszy, ryżu i  takich tam różnych frykasków.

Nie zapominam o  mądrej gospodyni: masz zamrażalnik? Używaj go.

Jakieś małe przestępstwo w postaci paluszków rybnych lub

Planuję ubrania na cały tydzień. W niedzielny wieczór bluzki, bodziaki, spodnie, majteczki, skarpetki - wszystko wyprane, to, co potrzebne, wyprasowane. Nie stresuję się rano, nie przeszukuję nerwowo zawartości szafek. Wiem na czym stoję, jakie mam zasoby i zarządzam nimi ze spokojem.

I jeszcze...

 cały czas uczę się zarządzać dziećmi i sobą ze spokojem, właśnie tak.


                                                                                Matka Ogarniaczka






wtorek, 23 lutego 2016

Mamo, nie będzie łatwo.

Stało się. Jesteś Mamą. Małe, słodkie Berbeciątko leżu przy Twoim boku.

Spełnienia marzeń. Pełnia człowieczeństwa. Przygoda życia.

Nie dla mnie.

Obcowanie z moim Pierworodnym było tak wyczerpującym i stresującym zajęciem, że nie potrafiłam cieszyć się z tego, że jestem Mamą.

I wiecie co? Nie chciałam być Mamą... Serio.

Ta ciągła dyspozycyjność, wiszenie na piersi, niemożność zrobienia czegoś dla siebie i poczucie, że sama muszę dać radę.

Nie, nie byłam sama, ale SAMA musiałam odnaleźć się w nowej sytuacji, balansować pomiędzy wszystkimi "dobrymi" radami.

Długo tkwiłam w stanie, który uwierał, zgniatał i odmóżdżał. Nie było łatwo, miło ani przyjemnie.

Bolało.

Bycia Mamą trzeba się nauczyć, Wejść w swoją rolę na 100%. Zrobiłam to.

Jestem szczęśliwą Mamą dwójki Chłopców. Spełnioną kobietą z planami w głowie i w notesie. Człowiek orkiestra. Multizadaniowość to moje drugie imię.

Opowiem Wam jak ogarniać codzienność i stać się odpowiedzialną za swoje życie.

Jutro zdradzę Wam kilka patentów na to, co zrobić, żeby mniej się stresować (w codzienności Matki Polki;).




                                                                             Matka Ogarniaczka
                                                                     




piątek, 12 lutego 2016

Matko, kochasz swoje dziecko? Idź do pracy!



Ja, Matka Ogarniaczka, po dwóch rocznych urlopach macierzyńsko-rodzicielskich, ja, Mama dzieci z niespełna dwuletnią różnicą wieku, podam Wam kilka powodów, dla których warto/trzeba zacząć pracować lub wrócić do pracy.

Powód nr 1 - ZMIANA ŚRODOWISKA

Zasiedziałaś się w domu, masz wielkie doświadczenie w byciu Mamą. Uważasz, że nikt tak dobrze jak Ty nie zrobi jedzonka, nie przeczyta bajki i na pewno nikt nie ma takich zdolności aktorskich, żeby móc równie realistycznie udawać owieczkę. Perfekcyjnie zaspokajasz potrzeby swojego dziecka. Odpowiednie ilości snu, spacerów, zabawy. Dawkujesz wszystko z mistrzowską precyzją. Jesteś w tym naprawdę dobra. Specjalizujesz się w byciu coraz lepszą Mamą – BRAWO!

Ale czy przebywanie w tym domu, w tym ukochanym mieszkanku, nie mierzi Cię trochę? Wykonywanie tych samych czynności, sprzątanie zabawek, upominanie, proszenie, mówienie, tłumaczenie, wydawanie posiłków, przebieranie, ubieranie, przyjmowanie zażaleń i skarg. Wszystko w tych samych czterech ścianach.

Posłuchaj swojego wewnętrznego głosu. Nie tego, co mówi Twój Mąż, Mama, Teściowa, Sąsiadka, koleżanka. Jesteś tam? Masz ochotę zmienić otoczenie? Wyjść z tego domowego środowiska?
Ze względów higieniczno-środowiskowych – warto!

Powód nr 2 – LUDZIE (DOROŚLI)

Nie wiem jak Wy, ale ja lubię ludzi. Co to znaczy? Lubię rozmawiać,  słuchać, mówić. Człowiek jest niesamowitą skarbnicą wiedzy, informacji, emocji, odczuć, uczuć. Przebywać między ludźmi - prosty sposób, żeby zmienić perspektywę, odbierać swoje życie inaczej, zrozumieć siebie.

Mówcie co chcecie, ale ja uważam, że człowiek jest istotą społeczną i kropka. 

 

Powód nr 3 – ROZWÓJ

Osiągając jakiś pułap doświadczeń jako Mama, nadchodzi taki moment, w którym musisz zadbać o swój rozwój. A co, że niby macierzyństwo uwstecznia? No way! Macierzyństwo to jedno z najbardziej  rozwijających doświadczeń. Progres w emocjach, organizacji, planowania, zarządzania sobą i rodziną w czasie. Rozwój w dziedzinie zaradczości codziennej, multizadaniowości, ogarniania codzienności, przesuwania granicy zmęczenia do takiego punktu, w którym funkcjonujesz na automacie i to z takim wielkim uśmiechem, i dobrą energią.  Ha!
Czyli… rozwijamy się będąc Mamami?  
Oczywiście!
Rozwijamy się w jednej płaszczyźnie. A nasze życie nie jest płaskie i skoro można połączyć obowiązki Mamy, Żony i Kobiety pracującej, to dlaczego tego nie zrobić?

Powód nr 4 –ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Bierzesz odpowiedzialność za swoje życie. Nawet brak wyboru jest jakimś wyborem. Teraz doskonale dogadujesz się ze swoim pracującym zawodowo (niepotrzebne skreślić) chłopakiem, narzeczonym, mężem. Myślicie, że będziecie ze sobą na zawsze. A co, jeśli okaże się, że tak nie będzie? Może za 5, 10 lat nie będziecie mogli na siebie patrzeć. Niewiadomo jaki będzie scenariusz. Czasami po wielkich staraniach, pozostają ogromne rozczarowania.  Co wtedy? Obudzisz się pewnego dnia i będziesz zaczynać od poziomu zerowego. Bez lat praktyki, doświadczenia, bez świadectw pracy, bo przecież tego, co robisz w domu, nikt nie weźmie pod uwagę. Dokumentacja w postaci świetnie wychowanych dzieci i czystego domu nie jest wystarczająca. Myśl o swojej przyszłości realnie, racjonalnie i… idź do pracy.

Moja Babcia mówiła: „Pamiętaj dziecko, żebyś nigdy nie musiała prosić męża o pieniądze na rajstopy”. Coś w tym jest.

Powód nr 5 – ISTNIEJE ŻYCIE BEZ DZIECI 

Zachęcam Cię do ponownej zmiany perspektywy.

Czy wiesz, że te kochane, słodkie maluchy, kiedyś dorosną i opuszczą rodzinne gniazdo? Tak, dla mnie też wydaje się to raczej niemożliwe a kiedy pomyślę, że jednak to jest możliwe, to zaczynam szlochać, ale Mamo!, tak będzie! Co wtedy będziesz robić, czym będziesz się zajmować? Można rozwijać swoje pasje, mieć najbardziej angażujące hobby świata, ale praca daje takie poczucie wartości, które jest nieporównywalne z niczym innym.
Bądź wartościowa.

                                                                                                                      Matka Ogarniaczka

czwartek, 11 lutego 2016

Świat się nie zawalił

Stało się. Nastał nowoczas. Wyszłam z domowych pieleszy urlopu macierzyńskiego. Wróciłam do pracy. Pierworodny podreptał po chorobowej przerwie do przedszkola. Drugorodny został żłobkowym nowicjuszem. I chociaż tak BARDZO bałam się poniedziałku, w głowie roiły się scenariusze rodem z apokalipsy, to nie skończyło się nic. 

Nie każda zmiana musi być bolesna a nie każda rewolucja krwawa. 

Obyło się bez łez... no dobra, w poniedziałek płakałam, za drzwiami żłobka, tuż po tym jak pogłaskałam główkę mojego Drugorodnego i wyszłam z sali.  Płakałam tylko ja, bo moje Dziecię nie uroniło ani jednej łezki. Uwierzycie?

Przyzwyczaiłam go dobrze do tego miejsca, oj tak. Codziennie odprowadzałam Pierworodnego w asyście Drugorodnego. Podobnie było z odbieraniem. Drugorodny był świadkiem wszystkiego. Przebierania w szatni, odprowadzania na salę. Co więcej, pokazywałam jemu salę żłobkową. Poznał Panie, które stały się jego nauczycielkami. Trwało to miesiącami i owoc tej pracy mogę podziwiać dzisiaj. Spokojnie wróciłam do swoich zawodowych obowiązków a mój mały Chłopczyk nie stresuje się. 

Strach nie jest dobrym doradcą. 

Gdybym się wystraszyła i uwierzyła w ciemne scenariusze, to zasiedziałabym się w domu na kolejne miesiące. Zamiast poszerzać swoją strefę komfortu, specjalizowałabym się w wycieraniu podłogi na 1001 sposobów. A przecież nie o to mi w życiu chodzi...

                                                                                               Matka Ogarniaczka

niedziela, 7 lutego 2016

Nie ma to tamto

Sielanka ( nooo, powiedzmy, że sielanka) urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego, dobiega końca.

Jutro przeżyję zderzenie z zawodową rzeczywistością. 

Moje młodsze dziecko przeżyje czołówkę ze żłobkową rzeczywistością. 

Moje starsze dziecko przeżyje karambol na odcinku przedszkolnym spowodowany długą nieobecnością.

Mój Mąż nie zaliczy żadnego scenariusza wypadkowego, bo nie może, bo będzie długo prowadził samochód i musi bezpiecznie do nas wrócić.



                                                                                                        Matka Ogarniaczka