wtorek, 8 marca 2016

Dysonans

Godz. 19:38 - Matka Ogarniaczka kąpie Pierworodnego. No nie, jeszcze nie kąpie, tylko pozwala na zabawę. Tak jest. Najpierw zabawa, później kąpiel. 

Matka Ogarniaczka, pomiędzy robieniem piankowej górki a demakijażem oczu, przypomina sobie, że powinna zmierzyć bluzkę Pierworodnego, bo jutro Zakręconowłosy wysłannik pojedzie do sklepu z odzieżą dla Synów i zakupi pulowerek. Gdzie Matka Ogarniaczka sama nie może, tam przyjaciół pośle. Ykhm.

Jaaasne, dopiero się tego uczy ta Matka. Nigdy wcześniej nie korzystała z takiej funkcji... i nieswojo Jej z tym. Ale! może nie powinna ogarniać codzienności w pojedynkę? Może nie musi? Hm?

OK. Do sedna. Mierzy bluzkę. Zapisuje wymiary w kalendarzu, takim małym, z cytatami, które pojawiają się w nim co jakiś czas. Jutro poda Zakręconowłosemu wysłannikowi, który porówna te wymiary z tymi, które będą na sklepowej półce. Zapisuje wymiary. Mówi Pierworodnemu, żeby nie wylewał wody za wannę. Czyta cytat z kalendarza:

"Im bardziej człowiek o sobie zapomina, aby oddać się jakiejś sprawie lub miłości do drugiego - tym bardziej jest ludzki." - Viktor Frankle

Że co?

Panie Frankl,  chciałam Panu napisać, że nic Pan nie wiem, bo nigdy nie był Pan Mamą. 

Oddaję się "jakiejś sprawie " już prawie od trzech lat. 

"Jakaś sprawa" ma postać dziecka płaczącego z różnych powodów. Kiedy  dziecko było małe, płakało, bo inaczej nie potrafiło. Teraz jest większe i płacze czasami, bo inaczej nie chce.

Chciałam Panu powiedzieć, że moje oddanie jakiejś sprawie obejmuje szereg mniej lub bardziej zużytych Pampersów. 

Prowadzę oddanie "jakiejś sprawie" poprzez całodobowe obsługiwanie. 

Zero wolnego, jeden ciągły dyżur. Emocjonalnie, mentalnie, fizycznie, w różnych proporcjach "oddaję się jakiejś sprawie".

I czasami mam dość. Tak zwyczajnie, po ludzku.

Już nawet w kalendarzu muszę zapisywać to, co powinnam zrobić, bo inaczej zapominam. Ja! Ja, która nigdy nie zapominała! No dobra, starość nie radość a macierzyństwo to świadomy wybór.

Już nawet przestałam czekać na w pełni przespaną noc. Czasami zapominam o sobie i przestaję czekać na cokolwiek.

Chyba jednak przesadziłam... Zawsze czekam na wieczór, na moment, kiedy dzieci będą spać :D.

Tak, są cienie macierzyństwa - mają kształt potworów i innych gadzin. Są także blaski w liczbie nieskończonej!

Tak, Panie Frank, nie był Pan Mamą, więc proszę mi tu nie wyjeżdżać o "zapominaniu o sobie". Wie Pan do czego prowadzi przewlekłe zapominanie o sobie? Do poważnych schorzeń natury psychicznej, ot co! Mamo, nie zapominaj o sobie non stop. Błagam! Pamiętaj skąd jesteś i kim będziesz, kiedy Dzieci w domu już nie będzie.

Jeśli nie zadbasz teraz o siebie, o swoje znajomości, o swoje pasje, o swój rozwój, to już niebawem (czas tak szybko zapikala!), obudzisz się z syndromem opuszczonego gniazda i nie odnajdziesz SIĘ w tej sytuacji.

Także tego Pani Frank...

Ale chwilkę, kim Pan właściwie był?

Google mi podpowiedziało.


Psychiatra, psychoterapeuta.

Więzień obozów koncentracyjnych.

(...)

Dobra, przesadziłam. Odwołuję akty oskarżenia o brak zrozumienia.

To ja nic nie rozumiem.

                                                                  Matka Ogarniaczka

P.S. Mamo, zmień perspektywę. Nic nie trwa wiecznie. I paradoksalnie, ten, o którym myślisz, że nie ma racji, może mieć rację.







2 komentarze:

  1. Chwała M. O.
    Dysonans. Chwała Matkom Ogarniaczkom.
    Co ja tu robię? Przeczytałem kilka wpisów. To jest chyba blog dla młodych matek. Albo dla matek lub kobiet. Albo dla faceta który jest z matką swojego,lub nie, dziecka. Dla kogoś kto jest w ciąży lub planuje mieć dziecko. Dla kogoś w związku. Dla kogoś kto myśli o fizycznym rodzicielstwie. Ale ja nie jestem chyba grupą docelową tego bloga.
    Chyba że... chodzi o ogarnianie. Bo coś tam, niezdarnie, próbuję ogarniać. Może z perspektywy kogoś kto jest w związku i ma dzieci mało wspólnego może mieć ktoś nie w związku, bez dzieci. Egoista. Singiel. Co on może ogarniać? Chyba swoją Nieznośną Lekkość Bytu. Krokodyle łzy. Nie za bardzo jest się czym chwalić. Nie bardzo wiem czym najbardziej żyję. Nie ogarniam tego. Znacznie częściej nie ogarniam niż ogarniam swojego życia. Powodów tego jest może kilka bardzo różnych. Ale chcę ogarniać i coś robię w tym kierunku w miarę swoich sił. Może się zmieni coś.
    Podziwiam tych ogarniających nie tylko wszelkie Matki Ogarniaczki, ale podejmujących wyzwania i działających. Bo widzę wielu i wiele takich pozytywnych przykładów na wspólnym podwórku w przestrzeni publiczej, w internecie, dobrych ludzi którzy świecą swoim światłem, którym nie jest wszystko jedno. Też w internecie mam swoje typy.
    Obok zaś nich, nierzsdko, widzi się tych którzy myślą że też ogarniają... Nie wiem jak to nazwać.
    Tak. Każdy odpowiada za siebie, za swoje dzieci, rodzinę, bliskich. Jeśli by tylko tak było. Ale chyba jak ja nie ogarniam i nie jestem szczęśliwy lub wydaje mi się że ogarniam a coś umknie i wtedy rozsypka większa lub mniejsza, a samo się nie ogarnie i jak czasami gdzieś dociera do mnie że ktoś w podobnej sytuacji i tak razem i osobno się ogarniamy. Czasami szukając pomocy w kryzysowych sytuacjach u jakichś mniej lub bardziej przypadkowych autorytetów. Człowiek chwyci się wszystkiego. Dziś chyba często autorytetem jest internet. Wygodny, szybki, bezosobowy, bezautorski. Inne, osobowe autorytety są w defensywie. A są potrzebne, trzeba je szanować, i prawo do decydowania wolnego o tym komu i dlaczego ktoś ufa czy uważa za wiarygodny. Warto ogarniąć z kimś kto ufa komuś. Kibicuję wszystkim ogarniającym. :> <:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dziękuję, dziękuję bardzo za treściwy komentarz.

      Dla kogo jest ten blog? Dla każdego, kto ma ochotę mnie czytać. Po prostu. Może być dla Mam, może być dla ciężarnych, dla planujących dzieci, może być dla rodziców i dla nie rodziców. Grupa docelowa jest szeroka. Może zbyt szeroka?

      Piszę, bo lubię. Piszę, bo chcę dać upust niektórym myślom. Piszę z nadzieją, że kogoś zachęcę do jakiejś pozytywnej zmiany lub do refleksji.

      "Ogarnianie" to sztuka, sztuka życia, radzenia sobie z problemami, przeciwnościami, niespodziewanymi sytuacjami. "Ogarnianie" to planowanie, organizowanie, realizowanie. "Ogarnianie" to doskonalenie się, wymaganie od siebie i egzekwowania tego. "Ogarnianie" to uczenie się życia. Nikt nie żyje "ot, tak", po prostu. Każdy z nas ma na swoim koncie zmagania z codziennością. Chodzi o to, żeby umieć się odnaleźć w tej codziennej szamotaninie. Nie dać się ponurym myślom, także tym czarnym podszeptom, że jesteśmy gorszej kategorii. Nic nie dzieje się po nic. We wszystkim (!) odnajdywać drugie dno - to dobre dno. Czerpać z życia garściami, motywować się do działania. Żyć pełnią, upadać i podnosić się. Za każdym razem, podnieść się.

      Jeśli chcesz porównywać nasze życia, tzn. Twoje i moje, to dorzucę moje trzy grosze. Nasze życia są po prostu inne. Ani Twoje nie jest lepsze od mojego ani odwrotnie. Nie można porównywać się w tej materii. Masz wiele do ogarniania, pomimo braku dzieci lub żony, bo życie jest wielowątkowe. Z mojej perspektywy, masz troszkę łatwiej, bo troszczysz się o siebie a ja. Ja planuję życie całej mojej rodzinie. Życie jest tak wielowątkowe, że na pewno masz co robić, prawda? A jeśli chcesz to wszystko, co robisz, robić jeszcze lepiej, to okaże się, że jesteś bardzo zapracowany. I chyba też m.in. o to w życiu chodzi, o aktywność. Mnie mobilizują dzieci, które wymagają wykazywanie się energią. Bez energii tonę na rodzinnym gruncie. Jeśli zwalniam (podupadam fizycznie lub psychicznie), to ciągnę za sobą cały dom. Tak to wygląda.

      I dlatego, kiedy czasami jedziesz gdzieś rowerem, to zazdroszczę Ci (tak pozytywnie) tej swobody i wolności w decydowaniu o sobie. Ja, żeby móc wyjść chociażby na basen, muszę uzgodnić tą kwestię z kilkoma osobami. Takie życie :).

      Pamiętasz naszą rozmowę jakieś trzy lata temu? Jak mówiłam, że nie jest mi łatwo odnaleźć się w moim nowym, macierzyńskim życiu? Tak było. Długo to trwało. Ale pokochałam to, co wydawało mi się (wtedy), że nie jestem w stanie nawet polubić.

      Wiesz co mi bardzo pomaga? Świadomość, że i tak wszyscy pójdziemy do piachu (cytuję tutaj naszego wspólnego znajomego) oraz to, że życie składa się z etapów. Każdy z tych etapów kiedyś się kończy. Uczucie, odczucia się zmieniają. Emocje blakną.

      Pozdrawiam ciepło.

      Dobrego dnia :).


      Usuń