środa, 11 maja 2016

O tym, w jaki sposób macierzyństwo weryfikuje znajomości

Jest kilka znaczących momentów w naszym życiu, które doskonale poddają próbie nasze znajomości, koleżeństwa, przyjaźnie. Wszelkie zmiany szkół, czas studiów, czas po studiach, czas małżeński, rodzicielstwo. Wchodząc w nowe środowiska, zabieramy ze sobą nasze znajomości lub otwieramy się na nowe tak bardzo, że zapominamy o starym.

Wszelkie wygaszenie znajomości, do czasu rozpoczęcia mojej przygody z macierzyństwem, następowało w sposób naturalny. Skończyła się szkoła średnia, urwał się kontakt z przyjaźniami licealnymi. Pojawiło się nowe i moje pogodzenia się z tym. Nowe było potrzebne w tamtym czasie. Naturalna kolej rzeczy. 

Czas macierzyństwa jest tak odmienny od wszystkich innych etapów życia... Mówią, że pojawienie się dziecka zmienia wszystko w Twoim życiu. Inni powiadają, że nic nie zmienia, bo dziecko, to tylko dziecko i możesz żyć tak, jak do tej pory. Podróżować przecież z dzieckiem można, mleko modyfikowane dawać od pierwszych godzin życia, Mąż/Partner/Ojciec dziecka może pomagać w opiece, nawet tej nocnej, no po prostu, żyjesz sobie normalnie, tak jak do tej pory a dziecko jest załącznikiem do Twojego życia. Czasami otworzysz ten załącznik i tak jest dobrze. 

Nie potrafię traktować moich dzieci jako załącznika. Ostatnio usłyszałam kilka wypowiedzi w stylu: "Państwo dużo czasu poświęcają swoim dzieciom, to widać po nich". Nie wiem czy można robić inaczej, nie wiem jak. Dzieci są w centrum mojego życia. To nie jest mój wybór. To kwestia mojego charakteru. 

Kiedy zostałam po raz pierwszy Mamą (a raczej: kiedy zaczęłam uczyć się bycia Mamą), w moim życiu zdarzyła się rewolucja. Na wielu płaszczyznach. Od tamtej pory, nic nie jest identyczne i wrócić do poprzedniej mnie nie mam zamiaru. Po dokonaniu bilansu zysków i strat stwierdzam, że macierzyństwo więcej daje niż zabiera. 

Co zabiera?

Zabiera zbędne znajomości. 

Zbędne. To brzmi dość radykalnie, ale jest prawdziwe.

Od ponad trzech lat jestem Mamą. Przeszłam przez różne etapy, momenty w relacjach z innymi. Na początku mojej macierzyńskiej drogi byłam tak zaabsorbowana dzidziusiowaniem, że nie myślałam o moich znajomych, koleżankach, przyjaźniach. Po dłuższej chwili, pojawiła się potrzeba kontaktu z ludźmi. Odwiedziny Mamy i małego Krzysia  przeszły falą. Następnie przyszedł czas ciszy. Kontakty od czasu do czasu. Nowe znajomości. Inspirujące rozmowy z Mamami. Otwarcie na nowe. Dobroczas. 

Po pewnym czasie zaczęłam wychodzić z inicjatywą, poszerzać swoją strefę komfortu i (uwaga, uwaga) wychodzić z domu. Szaleństwo. Zaczęłam proponować spotkania. Okazało się, że to pięknie weryfikuje znajomość. 

Oto kilka przykładów z życia Matki Ogarniaczki.

Macie pojęcie, że będąc osobą, która ma czas na bycie poza domem tylko i wyłącznie w weekendy, usłyszałam pewnego dnia odpowiedź: "W weekendy raczej nie mam czasu, bo odpoczywam". WTF?

 Zrozumiałam, że dla niektórych spotkanie ze mną może być przykrym obowiązkiem, niemiłym doświadczeniem, czymś, co nie zasługuje na miano "odpoczynku". Prawda jest zawsze lepsza niż jej brak. To było przykre doświadczenie, ale wyciągnęłam z niego lekcję i już nie pukam do tamtych drzwi.

 Kiedy jesteś na urlopie macierzyńskim, z dala od środowiska zawodowego, wypadasz z obiegu. Kiedy proponujesz spotkanie i jedyną reakcję jest brak reakcji, to już wiesz na czym stoisz. Co zrobić? Zaakceptować taki stan rzeczy. Otworzyć się na nowe, robić swoje i czekać. Nowe nadchodzi, zawsze!

Kiedy słyszysz od przyjaciela, że się z Tobą nie kontaktuje, bo boi się, że waszą rozmowę przerwą Twoje dzieci. WTF? Już wiesz, że coś się dzieje. To pokazuje, że przyjaciel nie do końca akceptuje nowy etap w Twoim życiu. 

Nie mówcie Mamom, że się nie odzywacie, bo nie chcecie im przeszkadzać. Przeszkadzać w czym? W przypominaniu, że poza domem, dzieckiem, istnieje świat? A może w tym, że poza byciem Mamą  jest także koleżanką, przyjaciółką, znajomą? Wyrywajcie Mamy z ich środowisk domowych. Nie zostawiajcie ich na pastwę dzieci. OK?

A wy Mamy, spokojnie weryfikujcie, nie obrażajcie się na rzeczywistość, tylko uczcie się, wyciągajcie wnioski i kierujcie Wasze myśli, chęci w stronę osób, które na to zasługują. Zawsze mierzcie wyżej. Dla siebie, dla Waszych dzieci.


                                                                                                       Matka Ogarniaczka



1 komentarz:

  1. Już wiesz że coś się dzieje

    Moim zdaniem ten tekst jest o różnych komentarzach, o tym że język jest skomplikowany i że można go przeróżnie używać. Tekst trochę mniej dramatyczny niż "Rodzice OD DO" ale smutny i bolesny bo dotyczący własnych dzieci.

    Myślę, że czasami ludzie mówią rzeczy zadziwiające. Nie są to zwykłe stwierdzenia faktów tzw. bliskich, wspólnych i ogólnych. Jest tam jeszcze coś. Czasami ludzie komentują coś jakby nie wiadomo po co, bez pytania czy kogoś to zainteresuje.
    Dorośli maja prawo nazywać różne, czasami nowe dla nich rzeczy, zjawiska, sprawy, opisywać na bieżąco dziejącą się rzeczywistość, tworzyć narrację jako pierwsi.
    Odważni asertywni dorośli mają prawo mówić wprost jak jest i co myślą a nawet czują. Jeśli nadają na tych samych falach może to być początek dialogu.
    Czasami słysząc komentarze na jakiś temat doświadczam negatywnych emocji i niepokoju nie rozumiem nie ogarniam jak ktoś może coś takiego mówić. Jeśli jeszcze takich osób jest kilka to czuję się jak w tym doświadczeniu z trzema różnej długości słupkami z których trzeba było wybrać jeden równy długością czwartemu i 29 osób wybierało źle ( bo byli podstawieni) tzn pokazywało że są równe słupki które nie były równe, i jak przyszła kolej na 30. osobę która to wszystko widziała, to też nie pokazała równych słupków tylko nierówne że są równe.
    Dziś ludzie nie potrafią dogadać się co do najprostszych rzeczy. O najprostszych rzeczach trzeba przypominać ludziom dorosłym i można spotykać się z oburzeniem. Rzeczywistość taka jaka jest, nazwanie jej publicznie, dziś często jest bez wartości. Dziś często nie da się powiedzieć dosłownie nic komuś kto sam wie najlepiej i wszystko komentuje.
    Dziś często ludzie używają języka jakby bawili się w krasomówców, dla cwaniactwa, kreując rzeczywistość, narrację, stosując słowa i składnie, ton, wieloznaczność, jako wyraz nienawiści, przemocy chociaż słownej, skoro nie może być fizyczna.
    Mowa stała się dziś polem do wielu nadużyć, manipulacji i udaje że opisuje.
    Jest jeszcze życie wewnętrzne i moje myśli które nie podlegają wpływom dziwnych ludzi którzy jakoś jakby zniekształcają świat swoją narracją jakby manipulują lub coś dziwnego naśladują jakoś.
    Można być małomównym i mówić czynami.
    Wewnętrzna Twierdza
    Kiedy myślę, że Matka Ogarniaczka nie chciała być serio Matką, to przypomniał mi się Hamlet który zastanawiał się czy żyć znosząc pociski zawistnego losu i stawiając czoła morzu nędzy.
    Starożytny filozof powiedział że wojna jest to sposób istnienia świata, o ile dobrze pamiętam. Chyba jest to często wojna między dobrem i złem i we wnętrzu. Dzieci też to widzą i czują w swojej prostocie. Wielu martwi się jak przygotować je do życia w świecie, na demoralizację. Podobno od siódmego roku życia większy dużo wpływ na dzieci ma ojciec i on może nauczyć wartości.

    OdpowiedzUsuń